środa, 31 października 2012

Ulubieńcy miesiąca - październik


Dawno nic nie pisałam, ponieważ skupiłam się na pokazywaniu Wam lakierów, a ostatnio moje paznokcie przechodzą burzliwy okres i non stop się łamią (w tym miesiącu udało mi się je pomalować dosłownie 3 razy), dlatego żeby nie być monotonnym przychodzę dzisiaj do Was z "ulubieńcami miesiąca" ...
Osobiście co miesiąc wyczekuje filmików na youtube z ulubieńcami miesiąca innych blogerek/vlogerek, ponieważ lubię wiedzieć co u innych się sprawdziło, a może znajdę coś ciekawego dla siebie.
Dlatego mam nadzieję, że i Wam ulubieńcy przypadną do gustu, choć zapewne nie będę ich robiła co miesiąc, jako że wiele produktów może się u mnie powtarzać (lubię na dłużej zostawać przy czymś co podbiło moje serce) ...

Zacznę od kosmetyku, który kupuję już od kilku lat, mianowicie:


Peeling do ciała FARMONA Tutti Frutti Karmel i Cynamon, jest to produkt o niesamowicie uzależniającym zapachu idealnym na chłodne dni, ale ja go używam cały rok, jako, że do tej pory nie znalazłam lepszego peelingu.
Pomijając niesamowity zapach, świetnie ściera martwy naskórek, ale trzeba uważać, żeby z nim nie przedobrzyć, bo pomimo, że peeling konsystencją wydaje się lekki i niewinny, to przy dłuższym tarciu może nam zrobić małą krzywdę.
Dodatkowo zapach utrzymuje się na skórze bardzo dłuuugo po kąpieli (niemal przez całą dobę), dlatego jak na razie na pewno nie zamienię go na inny i jeszcze przez długi czas będzie to mój numer 1


Glicerynowy krem do rąk i paznokci EVELINE Bio Kozie mleko + Witamina E Masło Karite 5w1, krem kupiłam w lipcu i do tej pory mam jeszcze z 1/3 tubki, jako, że używam go tylko na noc na zmianę z pięcioma innymi kremami do rąk, ale ten przypadł mi do góstu najbardziej, ze względu na przyjemny, słodkawy zapach.
Jeśli chodzi o jego działanie, czyli intensywne nawilżenie utrzymujące się do 48h, to jest to jedna wielka bujda producenta, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że moje dłonie są wyjątkowo wymagające, zwłaszcza w ostatnich miesiącach i chyb żaden krem nie nawilży ich odpowiednio, dlatego przy produktach do rąk bardziej kieruje się zapachem niż samym działaniem ...


Płyny do kąpieli ORIGINAL SOURCE Chocolate & Mint oraz Raspberry & Vanilla Milk, mam jeszcze jeden płyn z tej firmy, ale te dwa zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu.
Co tu dużo mówić, po prostu ładnie pachnące płyny do kąpieli.
Od produktów tego rodzaju nie wymagam zbyt wiele. Mają jedynie ładnie pachnieć i w miarę się pienić/łatwo rozprowadzać na skórze a te płyny spełniają oba wymogi.
Dodatkowo nie wysuszają skóry, ale również jej nie nawilżają.
Opakowanie jest dużym plusem, ponieważ posiadają one specjalny korek, który zabezpiecza przed niechcianym wyciekiem płynu (z tego co mi wiadomo, to produkty z nowej serii, Mięta i Truskawka niestety tego zabezpieczenia nie mają) oraz przy wyciskaniu produktu początkowo mają konsystencję zbliżoną do budyniu, co również jest dość interesujące i idealnie zgrywające się z przyjemnymi, słodkimi zapachami.


Szampon TRESemme Blonde, czyli szampon przeznaczony do włosów blond.
Dość długo kurzył się on na mojej półce i w końcu postanowiłam go zacząć używać.
Kupiła go moja koleżanka odwiedzająca mnie w Anglii w 2009r. (gdy jeszcze tam mieszkałam) i wracając do Polski zostawiła mi prawie całą 900ml butlę.
Teoretycznie szampon jest już dawno przeterminowany, bo na opakowaniu jest napisane, że może być używany tylko przez 12 miesięcy od otwarcia, ale jego konsystencja i zapach się ani trochę nie zmieniły a działanie wręcz jest lepsze niż zaraz po kupieniu.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego dopiero teraz zaczęłam go używać? :P
Gdy pierwszy raz go wypróbowałam ponad trzy lata temu, uważałam go za jeden wielki pic na wodę używany niby przez profesjonalistów (przynajmniej tak możemy wyczytać na opakowaniu). Strasznie plątał moje, jeszcze wtedy pofarbowane, włosy i po prostu był nieprzyjemny w użyciu.
Na niefarbowanych włosach okazał się po prostu objawieniem. Bardzo przyjemnie się go używa, ma bardzo ładny owocowy zapach, nie plącze włosów (nawet odżywka nie jest potrzebna), nie obciąża ich i przede wszystkim włosy po umyciu są o wiele dłużej świeże niż po innych szamponach.
Zobaczymy czy po zużyciu całej butelki (a jeszcze zostało mi 2/3) będę w dalszym ciągu zachwycona.
Szkoda tylko, że firma TRESemme nie jest dostępna w Polskich drogeriach (można ją dostać na Allegro) i że nie robią już produktów przeznaczonych do danego koloru włosów. Myślę jednak, że jeśli ten szampon się u mnie sprawdzi, to spróbuję inne szampony tej firmy, a może nawet skuszę się na jakaś odżywkę :]


Pianka oczyszczająca ROSSMANN RIVAL de Loop Clean & Care z wyciągiem z ginkgo i ogórka, czyli płyn do mycia twarzy w formie pianki.
Potrzebowałam czegoś łagodnego do mycia twarzy, jako, że żelowy peeling z Biedronki okazał się zbyt wysuszający jak na codzienne stosownie, więc pognałam do Rossmanna znaleść coś dla siebie wśród promocji.
Coś mnie podkusiło, że chce koniecznie płyn w formie pianki (za dużo koreńskich dram się naoglądałam :P ) i o dziwo udało mi się taki znaleźć, co prawda nie w promocji, ale i tak nie był drogi (niecałe 8zł za 150ml).
Produkt się naprawdę przyjemnie i łatwo używa oraz nie czuje się po nim nieprzyjemnego wysuszenia ani ściągnięcia skóry.
Wydaje się również wydajny. Po ponad 2 tygodniach zużyłam tylko 1/5 opakowania, a stosuję go dwa razy dziennie, więc nie jest źle.


Błyszczyk do ust SENSIQUE Trendy Colour nr 129, błyszczyk kupiony jakieś 2 miesiące temu pod wpływem chwili (oraz promocji w Naturze).
Jest ładny, delikatny, nie klei się mocno, ładnie pachnie i ogólnie przyjemnie się go używa, choć mam wrażenie, że w opakowaniu jest go bardzo mało.
Pomimo, że jest na nim napisane, że zawiera 9ml produktu, to od samego początku mam wrażenie że jest go zdecydowanie mniej, a wręcz, że jest już na wykończeniu, pomimo, że kupiłam go oryginalnie zafoliowanego. A może po prostu tak mało się nabiera na gąbeczkę, przez co robi złudne wrażenie pustego? ;]


Lakier WIBO Glamour Nails nr 2, lakier z nowej, jesiennej kolekcji Wibo, który nabyłam dopiero wczoraj.
Jak wspomniałam na początku, w tym miesiącu udało mi się pomalować paznokcie tylko 3 razy, ale ten lakier po prostu musiałam mieć i się nie zawiodłam, bo na paznokciach prezentuje się super.
Mój aparat oczywiście ma gdzieś naturalne oddawanie kolorów, więc zdjęcie jest mocno przekłamane (na pierwszym, grupowym zdjęciu wygląda zdecydowanie lepiej).
Zdziwiła mnie jednak pewna rzecz, którą dostrzegłam dopiero z fleshem przy mocnym zbliżeniu, mianowicie, buteleczka jest w 1/3 (prawie 1/2) pusta O_o
I nie wydaje mi się, żeby ktoś go w sklepie zużył, bo specjalnie przed zakupem sprawdzałam, czy nie był tykany (czyli czy szyjka w środku nie jest zabrudzona).
Na buteleczce jest napisane, że zawiera ona 9,5ml produktu, więc nie tak mało. Ale czy to z moim lakierem jest coś nie tak, czy po prostu producent postanowił zamydlić nam oczy dużą buteleczką wypełnioną tylko do połowy???

I ostatni ulubieniec, którego niestety nie posiadam opakowania, jako, że też został zakupiony dawno temu w Anglii i ze względu na źle rozmieszczone kontakty w moim mieszkaniu nie mogłam go do tej pory używać, jest:

Zdjęcie zaczerpnięte z www.rossmann.com.pl

Trójzapachowy odświeżacz powietrza do kontaktu AMBI PUR Japan Rituals, co tu dużo powiedzieć, zapach jest po prostu niesamowity :D


To tyle jeśli chodzi o ulubieńców tego, już kończącego się, miesiąca ...
A jacy są Wasi ulubieńcy? :]