sobota, 22 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Ostatnio mam zastój w pisaniu notek ...

Pazury ścięłam niemal na zero.
Mam wciąż problem z prawym kciukiem, który w narożniku niemiłosiernie zrywa mi się aż do mięsa, co wygląda dość nieestetycznie i za groma nie mogę go odhodować (nie wiem co się z nim dzieje), dlatego reszta pazurków również jest króciutka oraz niepomalowana.

Miałam zrobić ulubieńców listopada, a tutaj mamy już prawie koniec grudnia, notabene ulubieńców grudnia też nie będzie, chyba, że dopiero na początku stycznia, bo całe święta spędzam u rodziców (niech się nacieszą wnukiem), poza tym, przy moim małym chochliku po prostu nie da się robić zdjęć, a ostatnio jest go wszędzie pełno i nawet wieczorami nie ma chwili spokoju bo chodzi spać około 22 :/

Pocieszam się myślą, że jeszcze niecałe trzy lata i pośle go do przedszkola :P

Za dwa dni Święta i już się nie mogę doczekać ... tym bardziej, że w tym roku, nie muszę ich przygotowywać (ciekawe jak szybko chochlik rozłoży na czynniki pierwsze dziadkową choinkę) :P

Życzę Wam wesołych i ciepłych Świąt :]

piątek, 23 listopada 2012

Allegro

Dzisiaj na szybko nieco z innej beczki ...


Już od pewnego czasu na moim facebooku (tym mniej oficjalnym) sprzedaje swój życiowy dobytek w postaci płyt z japońską i koreańską muzyką, mang, zdjęć z muzykami, kart z anime i innych rzeczy, które niegdyś mnie interesowały.
Znalazły się tam również buty i ubrania moje, mojej mamy i synka (używane jak i nieużywane).
Już od dawna przymierzałam się powrzucać również te rzeczy na Allegro, ale zawsze było coś ... poza tym, ale facebooku po prostu było łatwiej. Ale dzisiaj się za to wzięłam i na pierwszy ogień poszły buty.
Pomyślałam więc, że i z Wami podzielę się linkami, może a nóż kogoś to zainteresuje :]

  

 


Żeby się nie rozpisywać, a aukcjach jest wszystko zawarte. :]

piątek, 16 listopada 2012

[TAG] Liebster Blog


Zostałam otagowana przez Lil shii's kawaii things


Zasady zabawy:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Zaczynamy :]

1. Jaki jest twój ulubiony zespół/piosenkarz/piosenkarka? 
Mam wiele kapel/muzyków, których bardzo lubię, ale od wielu, wielu lat (około 13) moim numerem jeden jest i wydaje mi się, że zawsze będzie japoński zespół X-Japan

2. Jaki jest twój ulubiony film?
Wywiad z Wampirem

Oglądałam go niezliczoną ilość razy i znam dialogi niemal na pamięć :]

3. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Jak na razie nie znalazłam takiej, którą zechciałabym przeczytać ponownie ...

4. Jaki kraj/miasto chciał/a byś zwiedzić?
Japonia i Korea Południowa

5. Czy grasz na jakimś instrumencie? Jeśli tak to na jakim i dlaczego?
Mam cztery gitary (jedna klasyczna i trzy elektryczne) oraz klawisze, ale umiem na nich zagrać tylko proste akordy (zwykłe lenistwo).
Jednak w szkole przez dwa lata uczyłam się grać na flecie prostym i jak zechce, to umiem zagrać kilka prostszych piosenek dla dzieci :P

6. Którego z nieżyjących muzyków przywrócił/a byś do życia? 
Hideto 'hide' Matsumoto

7. Jaki jest twój KWC?
Peeling do ciała FARMONA Tutti Frutti Karmel i Cynamon, o którym wspominałam w ulubieńcach października
 
8. Jakiego kosmetyku nie kupisz ponownie?
Jest kilka takich, ale są dwa wyjątkowe:

Ziaja anty-perspirant 'Bloker' - miał być bezzapachowy, a jak dla mnie śmierdzi zepsutym kokosem w dodatku wywołał u mnie ogromne podrażnienie skóry >_<
Debur Vatika, wzbogazony olej kokosowy do włosów - miał być cud miód i orzeszki, a był jeden wielki WTF? O_oMiał zregenerować moje włosy, nawilżyć, nadać połysk, przyśpieszyć ich wzrost etc.
Nie robi nic co obiecuje producent, w dodatku śmierdzi jak zjełczały olej połączony ze zgniłym kokosem.

9. Masz jakąś fobię? Jaką?
Panicznie boję się pająków i wszelakiego robactwa, pomimo, że mąż cały czas usilnie próbuje mnie do nich przekonać >_<
Swoją drogą kilka lat temu hodowałam pająka ... takiego 

Na szczęście (lub nieszczęście) mój nie urósł do takich bydlaczych rozmiarów.
Była (samiczka) raptem po trzeciej wylince, czyli coś wielkości małego paznokcia (korpus) a z nóżkami jak palem u dziecka i ukatrupiło ją jedzenie (czyli świerszcz) >_<
Oraz boje się dużych zbiorników wodnych (jeziora, morza, oceany), gdy nie widzę lądu oraz nie czuję dna.

10. W jakim mieście mieszkasz?
Białystok
 
11. Ile masz lat?
8 listopada skończyłam 27 :]


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czas na moje pytania:

1. Dlaczego zdecydowałaś się na założenie bloga?
2. W jakim mieście mieszkasz?
3. Jaki jest twój ulubiony zespół/piosenkarz/piosenkarka?
4. Jaki jest Twój największy kompleks?
5. Gdybyś mogła wykorzystać 3 życzenia. Jakie marzenia spełniłabyś?
6. Jaki kraj/miasto chciała byś zwiedzić?
7. Przedmiot, który ma dla Ciebie szczególne znaczenie, to...?
8. Jaki jest twój KWC?
9. Jakiego kosmetyku nie kupisz ponownie?
10. Masz jakąś fobię? Jaką?
11. Co najbardziej cenisz w ludziach a czego w nich/z ich zachowania nienawidzisz?

Taguje:

czwartek, 15 listopada 2012

Wygrana paletka INGLOT


Niecały tydzień temu na blogu Matleena Make Up wygrałam paletkę magnetyczną z trzema cieniami INGLOT i dzisiaj przyszła ona do mnie :]


Oczywiście Poczta Polska się postarała i nawet pancerna kasetka inglotowa nie uchroniła jednego z cieni przed pokruszeniem, na szczęście w minimalnym stopniu.


Otrzymałam kolorki (nie znam się na tych skrótach numerowych):

CIEŃ DO POWIEK               IL02CL
FR. D.S.                                        464
NALEŻY ZUŻYĆ PRZED: 12.2011


Piękny, ciemny brąz (jak zwykle aparat nie oddaje w pełni koloru) z drobinkami brokatu. Jestem ciekawa jak te drobinki będą zachowywać się na powiece i czy nie będą migrować po całej twarzy.

FREEDOM SYSTEM
                                                         CIEŃ DO POWIEK            18M     
                                                         MATTE 368
                                                                                                 ME08CD  E


Brzoskwiniowy mat.
Początkowo myślałam, że również ma drobinki, ale to było spowodowane tym, że brązowy był porozsypywany po całej palecie.
Będzie na pewno ładny do wielu makijaży (mama już zapowiada, że chce mi go zabrać :P )


CIEŃ DO POWIEK               JA16CA
FR. MATTE                                   362
NALEŻY ZUŻYĆ PRZED:  01.2012


Intensywny, matowy róż.
Na pierwszy rzut oka myślałam, że jest coś w niego wbite (jakby szkło O_o ), ale okazało się, że cień był tylko czymś wybrudzony i  podczas czyszczenia nieco mi się skruszył. Na szczęście tylko nieco. Cienie i tak są ogromne i na długo mi starczą :]


Jestem SUPERMEGA zadowolona z tej wygranej i naprawdę nie przypuszczałam, że mi się uda.
Tym bardziej się cieszę, że już nie raz krążyłam przy stoisku INGLOT tęsknie spoglądając na ich barwne cienie, ale nigdy się na żaden nie zdecydowałam ze względu na ceny i oczywiście inne wydatki, a teraz w końcu będę mogła się przekonać czy faktycznie są one tak dobre, jak już nie raz słyszałam od innych blogerek/vlogerek :]

Postaram się Wam wrzucić jakiś makijaż zrobiony tymi cieniami, choć nic nie obiecuję, bo trudno jest mi znaleźć wolny czas, żeby spokojnie usiąść, zrobić makijaż, pocykać fotki (przy dobrej pogodzie, bo nie mam porządnego oświetlenia) i jeszcze napisać notkę, a niestety mój synek teraz przechodzi przez okres siedzenia non stop u mamy na rękach, więc możecie się domyślić jak to wygląda  >_<

niedziela, 4 listopada 2012

Reanimacja loków żelem lnianym

Zdjęcie zaczerpnięte z www.ilewazy.pl

Od pewnego czasu próbuję pobudzić moje włosy do ponownego, naturalnego kręcenia się.
W Angielskim klimacie szło im to doskonale, nawet na mocno zniszczonych farbowaniem włosach, ale w Polsce to już inna bajka.

Dzisiaj postanowiłam zrobić żel z siemienia lnianego, a wykonałam go następująco:

3 i 1/2 łyżki stołowej siemienia lnianego zalałam 400ml wody (kranówki) i gotowałam na małym ogniu około 20-30 minut aż siemię zaczęło wytwarzać "śluz" w zadowalającej mnie konsystencji.
Następnie przez sitko odcedziłam śluz od ziarenek (ziarenka można zjeść, bo są bardzo zdrowe na żołądek) i dodałam do śluzu około 2 łyżki stołowe soku z aloesu (opcjonalnie), przelałam do małego, zamykanego pojemniczka i wstawiłam do lodówki.


Wyczytałam, że taki żel można trzymać w lodówce około 2 tygodnie, a po ilości jaką dzisiaj zużyłam stwierdzam, że zrobiłam go zdecydowanie za dużo i następnym razem zmniejszę przepis do 1 łyżki siemienia lnianego i około 100ml wody.


Dwukrotnie umyłam włosy szamponem TRESemme Blonde, przy ostatnim płukaniu rozczesałąm włosy grzebieniem.
Wycisnęłam z wody i zawinęłam na około 30 minut w pieluchę tetrową (tak tak, zajumałam jedną nieużywaną synkowi :P ).
Następnie wtarłam w skalp wcierkę Joanna Rzepa, przeczesałam włosy palcami i wgniotłam niewielką ilość żelu lnianego na całej długości i pozostawiłam do wyschnięcia.
W między czasie nieco je ugniatałam, żeby dodać włosom miękkości i pozbyć się zlepionych "strączków".


Efekt?
Tak wyglądały moje włosy w piątek, po normalnym myciu (jak wyżej, tyle, że zamiast żelu lnianego w końcówki wtarłam odżywkę CHI):


A tak wyglądają dzisiaj z żelem lnianym (bez odżywki CHI):



Jak widać włosy kręcą się mocniej, choć nie dużo i mam nadzieję, że ten efekt utrzyma się również po spaniu, ponieważ przeważnie przez sen większość loków całkowicie mi się rozwala :/


Na kilku blogach wyczytałam, że włosomaniaczki suszą włosy suszarką z dyfuzorem, co pomaga w zwiększeniu skrętu, ale ja włosów nie suszę już od ładnych paru lat i nawet nie posiadam suszarki, choć korci mnie, żeby pożyczyć od mamy i sprawdzić czy faktycznie loczki miałyby lepszy skręt :]


Dla porównania macie próbkę moich angielskich loków.
Wybaczcie za małą ilość włosów na zdjęciach a więcej twarzy, ale innych zdjęć nie posiadam, bo z lokami było rónie, raz były piękne, a czasami nie było ich w ogólę >_< )

Włosy nie farbowane:


Włosy wielokrotnie farbowane i bardzo zniszczone:



A jak Wy dbacie o swoje włosy? :]

środa, 31 października 2012

Ulubieńcy miesiąca - październik


Dawno nic nie pisałam, ponieważ skupiłam się na pokazywaniu Wam lakierów, a ostatnio moje paznokcie przechodzą burzliwy okres i non stop się łamią (w tym miesiącu udało mi się je pomalować dosłownie 3 razy), dlatego żeby nie być monotonnym przychodzę dzisiaj do Was z "ulubieńcami miesiąca" ...
Osobiście co miesiąc wyczekuje filmików na youtube z ulubieńcami miesiąca innych blogerek/vlogerek, ponieważ lubię wiedzieć co u innych się sprawdziło, a może znajdę coś ciekawego dla siebie.
Dlatego mam nadzieję, że i Wam ulubieńcy przypadną do gustu, choć zapewne nie będę ich robiła co miesiąc, jako że wiele produktów może się u mnie powtarzać (lubię na dłużej zostawać przy czymś co podbiło moje serce) ...

Zacznę od kosmetyku, który kupuję już od kilku lat, mianowicie:


Peeling do ciała FARMONA Tutti Frutti Karmel i Cynamon, jest to produkt o niesamowicie uzależniającym zapachu idealnym na chłodne dni, ale ja go używam cały rok, jako, że do tej pory nie znalazłam lepszego peelingu.
Pomijając niesamowity zapach, świetnie ściera martwy naskórek, ale trzeba uważać, żeby z nim nie przedobrzyć, bo pomimo, że peeling konsystencją wydaje się lekki i niewinny, to przy dłuższym tarciu może nam zrobić małą krzywdę.
Dodatkowo zapach utrzymuje się na skórze bardzo dłuuugo po kąpieli (niemal przez całą dobę), dlatego jak na razie na pewno nie zamienię go na inny i jeszcze przez długi czas będzie to mój numer 1


Glicerynowy krem do rąk i paznokci EVELINE Bio Kozie mleko + Witamina E Masło Karite 5w1, krem kupiłam w lipcu i do tej pory mam jeszcze z 1/3 tubki, jako, że używam go tylko na noc na zmianę z pięcioma innymi kremami do rąk, ale ten przypadł mi do góstu najbardziej, ze względu na przyjemny, słodkawy zapach.
Jeśli chodzi o jego działanie, czyli intensywne nawilżenie utrzymujące się do 48h, to jest to jedna wielka bujda producenta, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że moje dłonie są wyjątkowo wymagające, zwłaszcza w ostatnich miesiącach i chyb żaden krem nie nawilży ich odpowiednio, dlatego przy produktach do rąk bardziej kieruje się zapachem niż samym działaniem ...


Płyny do kąpieli ORIGINAL SOURCE Chocolate & Mint oraz Raspberry & Vanilla Milk, mam jeszcze jeden płyn z tej firmy, ale te dwa zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu.
Co tu dużo mówić, po prostu ładnie pachnące płyny do kąpieli.
Od produktów tego rodzaju nie wymagam zbyt wiele. Mają jedynie ładnie pachnieć i w miarę się pienić/łatwo rozprowadzać na skórze a te płyny spełniają oba wymogi.
Dodatkowo nie wysuszają skóry, ale również jej nie nawilżają.
Opakowanie jest dużym plusem, ponieważ posiadają one specjalny korek, który zabezpiecza przed niechcianym wyciekiem płynu (z tego co mi wiadomo, to produkty z nowej serii, Mięta i Truskawka niestety tego zabezpieczenia nie mają) oraz przy wyciskaniu produktu początkowo mają konsystencję zbliżoną do budyniu, co również jest dość interesujące i idealnie zgrywające się z przyjemnymi, słodkimi zapachami.


Szampon TRESemme Blonde, czyli szampon przeznaczony do włosów blond.
Dość długo kurzył się on na mojej półce i w końcu postanowiłam go zacząć używać.
Kupiła go moja koleżanka odwiedzająca mnie w Anglii w 2009r. (gdy jeszcze tam mieszkałam) i wracając do Polski zostawiła mi prawie całą 900ml butlę.
Teoretycznie szampon jest już dawno przeterminowany, bo na opakowaniu jest napisane, że może być używany tylko przez 12 miesięcy od otwarcia, ale jego konsystencja i zapach się ani trochę nie zmieniły a działanie wręcz jest lepsze niż zaraz po kupieniu.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego dopiero teraz zaczęłam go używać? :P
Gdy pierwszy raz go wypróbowałam ponad trzy lata temu, uważałam go za jeden wielki pic na wodę używany niby przez profesjonalistów (przynajmniej tak możemy wyczytać na opakowaniu). Strasznie plątał moje, jeszcze wtedy pofarbowane, włosy i po prostu był nieprzyjemny w użyciu.
Na niefarbowanych włosach okazał się po prostu objawieniem. Bardzo przyjemnie się go używa, ma bardzo ładny owocowy zapach, nie plącze włosów (nawet odżywka nie jest potrzebna), nie obciąża ich i przede wszystkim włosy po umyciu są o wiele dłużej świeże niż po innych szamponach.
Zobaczymy czy po zużyciu całej butelki (a jeszcze zostało mi 2/3) będę w dalszym ciągu zachwycona.
Szkoda tylko, że firma TRESemme nie jest dostępna w Polskich drogeriach (można ją dostać na Allegro) i że nie robią już produktów przeznaczonych do danego koloru włosów. Myślę jednak, że jeśli ten szampon się u mnie sprawdzi, to spróbuję inne szampony tej firmy, a może nawet skuszę się na jakaś odżywkę :]


Pianka oczyszczająca ROSSMANN RIVAL de Loop Clean & Care z wyciągiem z ginkgo i ogórka, czyli płyn do mycia twarzy w formie pianki.
Potrzebowałam czegoś łagodnego do mycia twarzy, jako, że żelowy peeling z Biedronki okazał się zbyt wysuszający jak na codzienne stosownie, więc pognałam do Rossmanna znaleść coś dla siebie wśród promocji.
Coś mnie podkusiło, że chce koniecznie płyn w formie pianki (za dużo koreńskich dram się naoglądałam :P ) i o dziwo udało mi się taki znaleźć, co prawda nie w promocji, ale i tak nie był drogi (niecałe 8zł za 150ml).
Produkt się naprawdę przyjemnie i łatwo używa oraz nie czuje się po nim nieprzyjemnego wysuszenia ani ściągnięcia skóry.
Wydaje się również wydajny. Po ponad 2 tygodniach zużyłam tylko 1/5 opakowania, a stosuję go dwa razy dziennie, więc nie jest źle.


Błyszczyk do ust SENSIQUE Trendy Colour nr 129, błyszczyk kupiony jakieś 2 miesiące temu pod wpływem chwili (oraz promocji w Naturze).
Jest ładny, delikatny, nie klei się mocno, ładnie pachnie i ogólnie przyjemnie się go używa, choć mam wrażenie, że w opakowaniu jest go bardzo mało.
Pomimo, że jest na nim napisane, że zawiera 9ml produktu, to od samego początku mam wrażenie że jest go zdecydowanie mniej, a wręcz, że jest już na wykończeniu, pomimo, że kupiłam go oryginalnie zafoliowanego. A może po prostu tak mało się nabiera na gąbeczkę, przez co robi złudne wrażenie pustego? ;]


Lakier WIBO Glamour Nails nr 2, lakier z nowej, jesiennej kolekcji Wibo, który nabyłam dopiero wczoraj.
Jak wspomniałam na początku, w tym miesiącu udało mi się pomalować paznokcie tylko 3 razy, ale ten lakier po prostu musiałam mieć i się nie zawiodłam, bo na paznokciach prezentuje się super.
Mój aparat oczywiście ma gdzieś naturalne oddawanie kolorów, więc zdjęcie jest mocno przekłamane (na pierwszym, grupowym zdjęciu wygląda zdecydowanie lepiej).
Zdziwiła mnie jednak pewna rzecz, którą dostrzegłam dopiero z fleshem przy mocnym zbliżeniu, mianowicie, buteleczka jest w 1/3 (prawie 1/2) pusta O_o
I nie wydaje mi się, żeby ktoś go w sklepie zużył, bo specjalnie przed zakupem sprawdzałam, czy nie był tykany (czyli czy szyjka w środku nie jest zabrudzona).
Na buteleczce jest napisane, że zawiera ona 9,5ml produktu, więc nie tak mało. Ale czy to z moim lakierem jest coś nie tak, czy po prostu producent postanowił zamydlić nam oczy dużą buteleczką wypełnioną tylko do połowy???

I ostatni ulubieniec, którego niestety nie posiadam opakowania, jako, że też został zakupiony dawno temu w Anglii i ze względu na źle rozmieszczone kontakty w moim mieszkaniu nie mogłam go do tej pory używać, jest:

Zdjęcie zaczerpnięte z www.rossmann.com.pl

Trójzapachowy odświeżacz powietrza do kontaktu AMBI PUR Japan Rituals, co tu dużo powiedzieć, zapach jest po prostu niesamowity :D


To tyle jeśli chodzi o ulubieńców tego, już kończącego się, miesiąca ...
A jacy są Wasi ulubieńcy? :]

środa, 5 września 2012

Essence - Nude Glam nr 04 Iced Latte


Moje paznokcie od pewnego czasu przechodzą ciężkie chwile. Wszystkie co do jednego się połamały i byłam zmuszona je maksymalnie ściąć (w niektórych miejscach aż bolało) ...
Przez dwa tygodnie dałam sobie spokój z malowaniem paznokci, również odżywkami, jako, że niemal w 100% jestem pewna, że odżywka Nail Tek tak załatwiła moje pazurki :/
Jednak lakieromaniaczki już tak chyba mają, że długo nie wytrzymają bez zakupów nowych lakierów, a wiadomo, że nowe chce się od razu wypróbować :P (pomimo, że moje paznokcie w dalszym ciągu nie wyglądają zbyt atrakcyjnie >_< )

W drogerii Natura od pewnego czasu jest promocja na lakiery Essence ze "starej" kolekcji, jako że niedługo mają one wejść w nowej odsłonie ...
Wcześniej nie myślałam nad kupnem "nudziaka", ale gdy zobaczyłam cenę 3,99zł pomyślałam, "czemu by nie".
Niestety zostały do wybory tylko dwa odcienie, nr 03 Cookies & Cream oraz nr 04 Iced Latte, więc w ostateczności zdecydowałam się na ten drugi ...

Essence - Nude Glam nr 04 Iced Latte, to jasny, kremowy róż nieco wpadający w beż. Mam wrażenie, że jako nudziak, do mojej karnacji totalnie nie pasuje, ale mimo wszystko jest przyjemny dla oka.


Pędzelek standardowym, konsystencja odpowiednia, krycie też w normie (potrzebne dwie warstwy).


Co do schnięcia nie jestem pewna, bo postanowiłam wypróbować Top Coat'a z Golden Rose przyśpieszającego wysychanie, który faktycznie działa, lecz trzeba umieć się nim posługiwać (chodzi o szeroki pędzelek), bo kilkukrotne pociągnięcie pędzelkiem w tym samym miejscu powoduje, że lakier bazowy zaczyna prześwitywać.


Trwałość ...
Lakier wytrzymał prawie trzy dni, więc nie ukrywam, że całkiem nieźle, ale domyślam się, że to zasługa Top Coat'u z GR (myślę, że zrobię o nim oddzielną recenzję, jak nieco dłużej go postosuję)



Pojemność: 5ml
Cena: 5,99, aktualnie 3.99zł (w promocji w drogerii Natura)
Wyprodukowane we: Francji
Dostępność: drogerie Natura


Użyłam:  Essence - Nude Glam nr 04 Iced Latte i Golden Rose - Quick Dry Top Coat

niedziela, 19 sierpnia 2012

Golden Rose - Rich Color nr 28


Golden Rose - Rich Color nr 28, to bardzo ciężki do określenia kolorystycznie lakier z nowej serii lakierów GR, który niedawno udało mi się wygrać.
W pochmurne dni i przy sztucznym świetle wygląda jak ciemne bordo, a przy mocnym słońcu jak ciemny fiolet (zdjęcia niestety mam tylko w tej pierwszej wersji, ponieważ nie miałam jak ich zrobić w słońcu)


Nowy, szeroki pędzelek miał być ponoć hitem i ułatwieniem w szybszym malowaniu, ale w moim przypadku zdecydowanie jest na odwrót.
Faktycznie, przy drugiej warstwie, gdzie się już zbytnio nie zwraca uwagi na dokładność, ten pędzelek jest całkiem pomocny. Jedno-dwa pociągnięcia i paznokieć pomalowany.
Niestety przy nakładaniu pierwszej warstwy, gdzie liczy się precyzja (ja przykładowo bardzo nie lubię mieć niedomalowanych boków paznokcia) nie jest tak kolorowo.
Jeśli ktoś ma małe i wąskie paznokcie, to niech się z dala trzyma od takich pędzelków (taki sam jest w lakierach Rimmel 60 Seconds), bo niestety dużo rzucanej łaciny jak i pomalowane skórki to standard.
Przy kciuku jeszcze nie było problemów, ale przy małym palcu, to już inna historia, bo pędzelek po rozpłaszczeniu (a malując nie da się go nie rozpłaszczać) jest o połowę szerszy od mojego małego paznokcia O_o


W dodatku lakier bardzo ciężko schodzi ze skórek, pomimo, że staram się go ścierać od razu jak tylko wjadę na skórki (nie czekam aż zaschnie), to i tak zostawia czerwone palce O_o

Producent zapewnia, że wystarczy jedna warstwa do pełnego pokrycia.
Z tym teoretycznie się zgodzę, jeśli jest to gruba warstwa.
Niestety ten kolor (nie wiem czy wszystkie lakiery tej serii tak mają) nakłada się bardzo nierównomiernie i miejscami mam kolor ciemniejszy a miejscami jaśniejszy, dlatego uważam, że dwie warstwy są niezbędne jeśli chce mieć się jednolite paznokcie.
Tu macie pokazane jedną i dwie warstwy (nie zwracajcie uwagi na mój palec wskazujący, który uszkodziłam sobie przy robieniu kanapek ;P )


Schnięcie w normie.
Po pomalowaniu obu dłoni (a robiłam to raczej wolno), pierwsza dłoń była już prawie całkowicie wyschnięta (mowa oczywiście o pierwszej warstwie, bo drugą nałożyłam dopiero następnego dnia)
Jednak do pełnego utwardzenia trzeba poczekać około 30 minut, a po godzinie można już bez problemu iść spać.


Producent również obiecuje ładny połysk i trwałość lakieru.
Dla mnie super połysk jest, gdy lakier błyszczy się jak przysłowiowe "psu klejnoty" ...
Pierwsza warstwa ma połysk raczej przeciętny, a wręcz znikomy. Natomiast druga faktycznie daje ładny efekt.


A jak trwałość?
Starte końcówki miałam już po kilku godzinach, pomimo, że tego dnia nie robiłam nic co mogłoby je uszkodzić, jako, że byłam poza domem.
Odpryski pojawiły się po jakichś 36 godzinach, tak więc raczej nie mamowy o dobrej trwałość.

Na którymś blogu wyczytałam, że lakiery z tej serii z top coat'em GR "Quick Dry Top Coat" trzymają się około 11 dni, dlatego będę musiała to sprawdzić za jakiś czas. Ale jakoś nie wierzę, że top coat może ponad 5 krotnie przedłużyć trwałość lakieru, chyba, że ktoś przez te 11 dni "leży i pachnie", a mnie niestety nie stać na taki komfort ...


Przejdźmy do najważniejszej (moim zdaniem) rzeczy, czyli koloru ...
Mówi się, że "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda", ale czemu mój koń musiał być tak bardzo nietrafiony? :/
Nie powiem, kolor sam w sobie jest bardzo ładny (kojarzy mi się z bizneswoman), tym bardziej, że można powiedzieć, że ma dwa różne oblicza i na pewno będzie idealny na jesień ... ale nie dla mnie.
Jako, że mam małe i krótkie paznokcie (zwłaszcza ostatnio, jak zaczęły mi się tak intensywnie łamać), taki kolor zupełnie do nich nie pasuje.
Pamiętajcie, że kolory mocno rzucające się w oczy nie powinno się stosować na paznokciach takich jak moje, bo wygląda to mało estetycznie.
Inaczej jest jednak z długimi paznokciami, dlatego zapewne ten lakier trafi to mojej mamy, która ma ładne, szerokie (o migdałowym kształcie) pazurki, których zawsze jej zazdrościłam :]



Pojemność: 10,5ml
Cena: 6.90zł (na stronie Golden Rose)
Wyprodukowane w: TR
Dostępność: sklep internetowy Golden Rose oraz osiedlowe drogerie (w moich nie ma tego produktu)


Użyłam:  Golden Rose - Rich Color nr 28 i odżywka Nail Tek - Foundation II